28.04.2013

Bonamedia

Uwielbiam miejsca, które nie tyle co zatrzymują pędzący czas - ale w magiczny sposób mnie w nim przenoszą. Na ulicy Kanonicznej 11 - dosłownie kilka kroków spacerem od Rynku Głównego, jest takie właśnie miejsce. Księgarnia i kawiarnia w jednym. Bonamedia, bo o niej dziś chcę Wam opowiedzieć, to miejsce niezwykłe. Pełno tu wysokich półek aż do sufitu z kolorowymi książkami, które czekają aby je otworzyć i przeczytać.


Wygodne fotele i ławki z poduchami zachęcają, by się na nich rozłożyć. Czuć zapach domowego ciasta. Mimo wielu gości, którzy wchodzą i wychodzą nie jest zbyt tłocznie. Można odpocząć z najbliższą osobą. Wsłuchać się w spokojną chilloutową muzykę. Lub zwyczajnie poobserwować jak tuż obok nas przy sąsiednim stoliku babcia czyta bajkę wnuczkowi. Nikt się nigdzie nie śpieszy. Każdy cieszy się tą powolną chwilą, której czasem nam brakuje w codziennym zagonieniu.


Tu skusiliśmy się na wyjątkowe herbaty przyrządzane na miejscu. Ładnie pakowane w dość dużych torebkach, zanurzone w wodzie o odpowiedniej temperaturze, powoli uwalniały swój aromat. Byłam zaskoczona, że dostaliśmy je w naprawdę wielkich filiżankach, a każda z nich kosztowała zaledwie 7zł. Mieszanka Bona to wyborna kompozycja herbat cejlońskich Earl Grey i naturalnym pomarańczowym aromatem. Natomiast Mieszanka Mnichów łączy w sobie smak jaśminu, lawendy i egzotycznych korzeni.


Przyznam się, że już od dziecka byłam zakochana w takich miejscach, które przypominają mi co nieco z wyglądu antykwariat. Tu czuć, że książki naprawdę mają dusze. Nie stoją ciasno upchane na zwykłych regałach, ale dumnie prężą swoje grzbiety na solidnych drewnianych półkach. Nawet wielka lampa ma swój wyjątkowy charakter i wygląda jak strony z bardzo starej księgi. Obrazy na ścianach pokazują nam zatrzymane chwile z ubiegłych lat. Wszystko jest na swoim miejscu. Najbardziej zaskoczyło mnie pomieszczenia w podziemiach, które odkryłam przypadkiem już praktycznie wychodząc. Tajemnicze schody zaprowadziły mnie do przestronnych sal, gdzie odbywają się spotkania z pisarzami, wieczorki poetyckie czy przedstawienia dla dzieci. Tu czuć jeszcze wyraźniej atmosferę sprzed lat, a ściany są zapewne nasiąknięte niejedną szeptaną tajemnicą.

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Bonamedia
Kanoniczna 11, Kraków

Tekst i zdjęcia: Iza

26.04.2013

Cafe Kładka

Powiedzieć o tym miejscu, że jest urocze, to za mało. Ma swój klimat, magię, a przede wszystkim zachwyca oryginalnością. Podczas mojej pierwszej wizyty tutaj, urzekła mnie różowa wielka kanapa, na której możemy wygodnie rozgościć się ze znajomymi. Potem zauważyłam duży fotel, obity w kolorową tkaninę, który aż się prosił by siedząc na nim wypić kawę. Teraz, gdy słoneczko ogrzewa nasze zimowe jeszcze twarze, warto usiąść przed wejściem, na drewnianych ławach. Ściany lokalu ozdobione są przepięknymi malowidłami autorstwa Mikołaja Rejsa. Dla niewprawnego oka, rysunki przedstawiają jakieś dziwne stwory. Jednak gdy się przyjrzeć, lub podpytać właścicielkę kawiarni o znaczenie, dowiemy się, że na ścianach widnieją strzygi, bazyliszki czy wiły. Wszystko oparte na mitologii słowiańskiej delikatnie daje nam do zrozumienia, że jesteśmy tuż tuż obok Wisły. A kto wie, co tam się może czaić pod wodą. 

 
Co możemy wypić w Kładce? Wybór mamy duży, dlatego polecam tu zaglądnąć więcej niż jeden raz. W chłodne dni możemy raczyć się sokami, piwkiem czy popularną teraz Fritz-Kolą. Ale myślę, że nie to zasługuje na szczególną uwagę. Najważniejsza w Kładce jest kawa. Tu możemy kosztować Filicori Zecchini - kawy wypalanej w Bolonii. Osobiście zamówiłam latte i z czystym sercem powiem, że była przepyszna. Stały nadzór nad kawą sprawuje pani Kasia, dystrybutorka, dlatego też możemy być pewni, że nasza kawa będzie zaparzona idealnie, przez tyle sekund ile należy, a ziarna będą zmielone znakomicie. Czy można chcieć większej rekomendacji widząc jak ktoś dba o podawaną nam kawę? O kawie tej napiszemy niedługo więcej, a dla niecierpliwych, polecam zapytać o szczegóły właścicielkę lokalu. Na pewno chętnie opowie o aromatycznym, czarnym napoju.


Ponieważ zbliżają się coraz cieplejsze dni już niedługo podreptam znów do tego miejsca, a to za sprawą kawy z chałwą, która jest serwowana w mrożonej formie. Już nie mogę się doczekać tego smaku. Jeśli ktoś waha się, jaką kawę skosztować, problem rozwiąże na pewno akcja Zawieszona Kawa, w której Cafe Kładka bierze udział. Czy to nie idealna okazja by skosztować coś, czego nigdy nie piliśmy? A jeśli kogoś bardziej interesują herbatki, żaden problem. Tu mamy duży wybór herbat Fair Trade, gustownie ustawione w ślicznym kredensiku. 

 
Dużym atutem Kładki jest lokalizacja, blisko bulwarów, tuż nad Wisłą. Jest to idealne miejsce na przerwę w popołudniowym spacerze. Warto też podejść na samą Kładkę Ojca Bernatka i zauroczyć się przypinanymi przez zakochanych kłódkami. Uwierzcie mi można znaleźć ciekawe okazy. Kładka to nie tylko dobra kawa, ale także koncerty czy warsztaty dla dzieci. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie, a jeśli nie to na pewno pani Jola, właścicielka tego uroczego miejsca jeszcze coś wymyśli by urozmaicić nam pobyt w Kładce. Ja byłam zachwycona!

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Cafe Kładka
Mostowa 12, Kraków

Tekst i zdjęcia:Madzik

22.04.2013

Krakowska Manufaktura Czekolady

Już po przekroczeniu progu Krakowskiej Manufaktury Czekolady (ul. Szewska 7) poczułam się jak małe dziecko prowadzone przez rodziców za rękę. Miałam oczy dookoła głowy i za nic w świecie nie mogłam skupić wzroku. Tyle pyszności w jednym miejscu! Wchodzimy i za szybą widzimy jak ręcznie według tradycyjnej receptury, robi się te czekoladowe cuda. Można je w małej lub większej ilości zdegustować. Kilka kroków dalej odkrywamy sklep z czekoladkami, pralinkami, tabliczkami na wagę. Wszystko pięknie zapakowane, aż krzyczy do nas z półek aby skosztować. Jedziemy na górę ruchomymi schodami - tam czeka na nas urocza kawiarnia.

 
W powietrzu unosi się przyjemny zapach czekoladowych słodkości. Jest południe a ruch już jest duży. Zaskoczyło mnie, że przy stolikach siedzą całe rodziny: od dziadków po najmłodsze pokolenie, które tutaj zdecydowanie czuje się jak w magicznej krainie. Dzieciaki mają wielkie oczy za każdym razem jak kelnerka idzie z tacą pełną ogromnych deserów. Sala jest przestronna, bardzo stylowa przenosząca nas w nieco odległy klimat niczym z fabryki czekolady a my mamy wrażenie, że zza rogu zaraz wyjdzie sam Willy Wonka.


Sympatyczna obsługa (o czym mówią też napisy na koszulkach: słodziutki z Krakowa) przynosi nam do stolika niesamowicie wyglądające specjały, które podobno są najczęściej zamawiane. Czekoladowa Zima (13zł) to istny szał dla mojego podniebienia: genialne połączenie lodów śmietankowych z bananem, truskawką, delikatną mleczną czekoladą a na wierzchu bita śmietana - czy muszę dodawać, że z każdym łykiem chciałam więcej? Latte z czekoladą (12zł) to niespodzianka, która na samym dnie skrywa prawdziwą gorzką czekoladę po prostu rozpływającą się w ustach. Nic dziwnego, że wszyscy odwiedzający są tu szczęśliwi i uśmiechają się do siebie.


To miejsce musicie koniecznie odwiedzić będąc w Krakowie. Nadaje się zarówno na romantyczną i stylową randkę jak i popołudnie na plotki z przyjaciółką. Jeśli nie macie pomysłu na urodziny Waszego malucha - nic prostszego: możecie je zorganizować tutaj - a gwarantuję Wam, że dzieciaki będą je długo wspominać. Czy jest ktoś kto nie lubi czekolady? Jeśli tak - to założę się, że po skosztowaniu tej - zmienicie zdanie. Tu każda najmniejsza kosteczka ma w sobie kawałek historii naszych pradziadków i smakuje wyjątkowo.

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Krakowska Manufaktura Czekolady
Szewska 7, Kraków

Tekst i zdjęcia: Iza

20.04.2013

Bal

Skuszeni tym, że krakowskie Zabłocie rozrasta się dość szybko, wybraliśmy się w sobotnie popołudnie do Balu (ulica Ślusarska 9). Trafiliśmy od razu, choć tamte rejony są nam obce. Przed wejściem sympatyczne leżaki zachęcały by na nich się rozłożyć, ale chcieliśmy oczywiście sprawdzić co kryje się za dużymi metalowymi drzwiami. Sala dość duża i wysoka. Przyjemny bar a za nim widoczna za szybami kuchnia gdzie widać jak krzątają się kucharze. Jak na tą godzinę zdziwiłam się, że jest taki ruch. Większość stolików, zarówno małych jak i dużych było zajętych. Zauważyłam, że na późny obiad przyszły nawet całe rodziny z dziećmi czy  grupy znajomych.


Chwilkę czekałam aby zamówić nasze kawy: kapuczino i mokkę (obie po 8zł). Udało nam się znaleźć wolny mały stolik. Przy dużym co prawda było miejsce, ale kelnerka nie nadążała ze sprzątaniem i wydawaniem zamówień, co świadczy o tym, że w Balu życie się kręci :) Było dość gwarno, z każdej strony słychać było rozmowy. Wysoki sufit dodatkowo to roznosił. Kapuczino (zauroczyła mnie nowa wersja znanej nazwy!) z dużą pianką było pyszne: delikatne z nutką czekoladowej posypki. Mokka również smaczna, w mniejszej filiżance, z wyczuwalnym smakiem podobnym do espresso.


To miejsce, mimo, że z bardziej surowym wnętrzem to zdecydowanie z charakterem. Doskonałe na organizację większej imprezy czy jakiegoś eventu. Na fan pagu widziałam, że są w stanie nawet zorganizować mniejsze wesele, więc jeśli ktoś szuka nietypowego lokalu - Bal będzie idealny, aby zaskoczyć gości i wpasować się w nietypowe klimaty młodej pary. Polecam każdemu, kto przy śniadaniu, lunchu czy obiedzie chce spędzić miło czas w gronie najbliższych. Dzieciaki mogą pobawić się w kąciku z zabawkami w międzyczasie gdy my będziemy rozmawiać czy czytać dostępną tu prasę.


Jako osoba ciekawska musiałam zapytać Maćka - właściciela lokalu - skąd pomysł na nazwę. Odpowiedź, którą dostałam jest wystarczająca w stu procentach: "Nazwa, hmmm... tak wyszło, idąc na bal możesz spodziewać się wszystkiego i tak też jest u nas, jednym słowem chaos kontrolowany :)" Nic dodać, nic ująć - a sama lepiej bym tego nie ujęła!

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

BAL
Ślusarska 9, Kraków

Tekst i zdjęcia:Iza

19.04.2013

Bococa Bistro

Przyznam szczerze, że to miejsce zaciekawiło mnie już gdy natrafiłam na nie buszując w internecie. Myślałam, że na żywo może być już mniej idealnie. Jednak w nieśpieszne piątkowe popołudnie zostałam jeszcze bardziej pozytywnie zaskoczona. Trafić do lokalu Bococa Bistro nie jest trudno - tuż na przeciwko przystanku tramwajowego, Plac Inwalidów 7, na piętrze. Z centrum to zaledwie kilka przystanków. Na pewno nie przeoczycie rzucającego się w oczy niebieskiego napisu na czarnym tle. Wchodzimy po metalowych schodach, a za wielką szybą odkrywamy przytulne wnętrze, gdzie każdy ma na chwilę ochotę złapać oddech.


Miejsca jest sporo. Są stoliki dla par czy kilku przyjaciół. Jest wygodna kanapa w rogu dla bardziej nieśmiałych. Są wysokie stołki pod oknem skąd możemy obserwować przechodniów. Za ladą przemiła obsługa z która aż chce się dłużej porozmawiać. Wielkie na całą ścianę menu napisane jest na tablicy kredowej, co już samo w sobie jest niewątpliwą ozdobą. Nie ma tu przepychu, nie dostaniemy oczopląsu od nadmiaru dodatków. Wszystko jest idealnie dobrane w kilku kolorach, co ma swój niepowtarzalny urok w wystarczającym minimalizmie. Jest przestronnie a słońce przyjemnie zagląda do środka.


Zamawiamy latte (8-9zł). Czekając rozglądamy się. Cztery osoby jedzą kolację. Muzyka jest odprężająca i nie zagłusza naszych rozmów. Na ścianie zauważyłam w widocznym miejscu "Zawieszoną kawę" - sztuk trzy. Pytam kelnerkę jak sprawdza się ten nowy pomysł. Mówi, narazie więcej osób zawiesza niż odwiesza. Ludzie jeszcze nie są o tym dobrze poinformowani, albo się wstydzą a przecież nie ma czego. Skoro ktoś zawiesił - zrobił to w dobrej wierze. W Bococa zawiesza się nawet śniadania, które nie dość, że są zdrowe to i tanie jak na tą okolicę.


Lubię takie miejsca gdzie czuć, że czas naprawdę zwalnia. Można w spokoju nad filiżanką kawy porozmawiać, poczytać książkę czy przeglądać strony internetowe: w lokalu jest przecież wifi. Nasza latte jest przepyszna. Musiałam powstrzymać się od wypicia jej duszkiem :) Z żalem wychodziłam, ale na pewno wrócę tu na lunch czy kolację, posiedzieć i po prostu pogapić się w okno nieco dłużej. Czasem tak niewiele potrzeba do szczęścia po całym tygodniu pracy.

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Bococa Bistro
Plac Inwalidów 7, Kraków

Tekst i zdjęcia:Iza

15.04.2013

Kabaretowa Cafe

Dziś przypomniałam sobie jak to jest być studentem w Krakowie. Siedzieć w lokalu gdzie buty stukają o parkiet, wygrzewać się w słoneczku przy piwie, czy pójść po prostu na kawę do miejsca gdzie nie ma nadętej atmosfery, wszystkich "ę" i "ą" wielkiego Rynku Krakowa. Pogoda dopisała, więc pomknęłam prosto po pracy na Oleandry 1, gdzie mieści się sławny na całe miasto lokal - Rotunda. To miejsce z sentymentem będę wspominać przez pryzmat gali z okazji 20lecia PAKI (Przegląd Kabaretów), kiedy to przypadkiem po zakończonym pokazie zaplątałam się na mały bankiecik w doborowym towarzystwie kabaretowej elity. Później były tu jeszcze koncerty, niezliczone imprezy, jednak nie wiem czemu nigdy nie kojarzyłam tego miejsca z żadnym lokalem, w którym można zwyczajnie usiąść i odpocząć. 


Kabaretowa Cafe znajduje się bowiem tuż obok Rotundy, a może należałoby powiedzieć w jej przedsionku. Wnętrze, dość ciemne w środku, rozświetlone czerwonymi lampami przypomina mi trochę...kulisy? zasłony zwisające ze ścian są jak delikatne kotary które za chwilę mają odsłonić się i pokazać scenę. Na pierwszy rzut oka jest surowo, ale już po paru minutach można poczuć się w środku jak u siebie. Z głośników słychać delikatny jazz, a tuż za drzwiami obok odbywa się próba do wieczornego koncertu. Ludzie wchodzą i wychodzą, czy nawet przechodzą przez środek lokalu i znikają za drzwiami. Jest tak po prostu. Kabaretowo. Tak wyobrażam sobie miejsce gdzie po udanym koncercie zasiada na chwilę by odsapnąć Hrabi, KMN czy Artur Andrus. W rogu pianino kusi by podejść i na nim zagrać. Tak samo jak stary telefon na ścianie woła by zadzwonić "na miasto". Jest ciepło więc spokojnie można wybrać opcję odpoczynku "w ogródku", choć myślę, że w naprawdę upalne dni wnętrze może przyjemnie chłodzić.


Skoro przyszłam tam na kawę, to napiszę o niej. Jest dobra, tania (5zł za białą) i wystarczająca. Szkoda, że nie mogłam zostać na dłużej, bo zdecydowanie skusiłabym się na inne specjały lokalu. Piwko uśmiechało się przyjemnie, a i inne trunki łatwo dostrzec zza wielkiego baru. Następnym razem usiądę właśnie tam, na wysokim czerwonym stołku. Kabaretowa uczestniczy w akcji "Zawieszona Kawa". Można przyjść do lokalu i po zakupienu kawy dla siebie ufundować ją komuś zupełnie nieznajomemu, lub być tym który tą kawę za darmo sobie odbiera. Moje oko zaobserwowało, że jest jeszcze kilka zawieszonych kaw więc można udać się na miłe popołudnie w to właśnie miejsce. A jeśli ktoś nie przepada za kawą...to chyba dostrzegłam "zawieszone piwo" więc jak to mówią "w narodzie duch nie ginie". I oby tak dalej. Następnym razem wracamy wieczorem, w większym gronie skosztować, co tam jeszcze nam zaserwują.

 
Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Kabaretowa Cafe
ul. Oleandry 1, Kraków
Tekst i zdjęcia: Madzik
 

14.04.2013

Karmello

Moja pierwsza pisemna obecność na tym blogu musiała się wiązać z przedstawieniem Wam mojej ulubionej krakowskiej kawiarni. Stąd też mam nadzieję, że wybaczycie mi iż wpis będzie wysoce subiektywny i nacechowany emocjonalnie. W tym miejscu zawsze czuję się trochę jakbym trafiła do filmu "Charlie i fabryka czekolady", do świata marzeń z dzieciństwa, w którym wszystko jest możliwe i przede wszystkim czekoladowe! A kto by tego nie lubił?

To miejsce polecam każdemu, a już szczególnie wszystkim koneserom łakoci. Tak dobrze zgadujecie – jest to Karmello znajdującej się u wrót Starego Miasta przy ul. Floriańskiej 40. Już otwierając drzwi gdy wchodzimy, wypełnia nas ten aromatyczny kawiarniany klimat, a rozbiegane oczy poszukują delikatesów do spróbowania. Jeśli jesteśmy obserwatorami ulicznego życia, możemy wybrać stolik w pierwszym pomieszczeniu, by przez okna oglądać nieśpiesznych krakowskich mieszkańców. Druga sala, do której przechodzimy przez podłużny korytarz, jest bardziej klimatyczna. Tu najpierw rzuca nam się w oczy zawieszona pod sufitem delikatnie kołysząca się chmurka, a potem zauważamy mięciutką wykładzinę, wizualnie przypominającą trawę.

Przechodzimy do oferty – polecam Wam zestawy śniadaniowe z pysznym rogalikiem w czekoladzie. Oprócz tego, do wyboru do koloru, możemy zamówić espresso, americano, cappucino, caffe latte, mokkę. A w upalne dni różnego rodzaju kawy mrożone. Jest też wersja kawy dla zabieganych za 3,5zł.


Obowiązkowo zamawiamy też deser – takiej przyjemności nie wolno sobie odmówić. Zresztą spójrzcie na zdjęcie i sami szczerze powiedzcie czy możecie się temu oprzeć? Zza szyby wołają do nas kawałki czekolad, praliny, owoce w czekoladzie, bombonierki Karmello, desery owocowe. Mniam!!!


Jeśli spytacie mnie na czym polega urok Karmello – bez większego namysłu odpowiem: to prostota wystroju, niesamowita aura, niskie ceny, zapach czekolady unoszący się w powietrzu i mnóstwo interesujących osób chętnie odwiedzających to miejsce. Każdy z nas głęboko w duszy jest nadal dzieckiem, które w takich miejscach możemy z siebie uwolnić.

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Karmello
ul. Floriańska 40, Kraków
dla ciekawych: www.karmello.pl
www.facebook.com/karmello.czekolada 

Tekst i zdjęcia: Mari
 
 
 

12.04.2013

Cafe Hamlet

W bardziej wiosenny dzień, postanowiłyśmy z Madzikiem wejść do pierwszej napotkanej kawiarni, która wyda nam się interesująca. W oczy rzuciła nam się Cafe Hamlet na Miodowej 9, zaraz na rogu więc na pewno jej nie przeoczycie. Duże drewniane drzwi wyglądają dość tajemniczo, ale przecież my uwielbiamy tego typu niespodzianki.

Wchodzimy do środka. Dwie dość małe sale i bar, ale wszystko nabiera większej przestrzeni, bo jak przystało na lokal w kamienicy - sufit jest bardzo wysoko. Siadamy przy małym, okrągłym stoliku z pięknym haftowanym obrusem. Wygodna kanapa pod oknem od razu pozwala nam się odprężyć po dniu pracy. Jest cicho i spokojnie. Idealnie by w spokoju poplotkować przy kawie. Sympatyczna Pani podaje nam menu. Otwieramy i nie wierzymy, że ceny mogą być tak zachęcające a przecież to praktycznie centrum Krakowa. Zamawiamy: kawę z likierem i mrożoną z lodami i bitą śmietaną (każda 8 zł). Tak tak - dziś dzień istnej rozpusty. Zwróciłyśmy uwagę, że w menu jest nawet szklanka mleka (2zł) czy domowej roboty ciasto z owocami (5zł).


Czekając na zamówienie rozglądamy się. Jest tu inaczej. Panuje klimat dawnej epoki. Jakbyśmy przeniosły się w czasie. W kącie stoi pianino. Na stoliku obok stare, przedwojenne radio. Na ścianach obrazy w ramach. Wszystkie szczegóły jakby pachną historią, która unosi się w powietrzu. W takich miejscach zapomina się jak czas szybko biegnie. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy minęła ponad godzina. Wychodząc zostałyśmy serdecznie pożegnane i zaproszone na następną wizytę.


Pisząc artykuł byłam ciekawa czy taka mała kawiarnia ma swoją stronę. Zdziwiłam się gdy od razu bez problemu ją znalazłam a już tym bardziej, że uświadomiłam sobie iż moje przeczucie co do specyfiki tego miejsca dało się odczuć. Kawiarnia Hamlet to organizacja typu non-profit. Każda złotówka z przychodu jest przeznaczana w całości na krakowską Fundację Hamlet - organizację charytatywną, która pomaga osobom chorym psychicznie. My miło spędzamy czas a dodatkowo w jakiś minimalny sposób dzielimy się z innymi. Więc może nie trafiłyśmy tam całkiem przypadkiem?

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)
 
Cafe Hamlet
ul. Miodowa 9, Kraków
dla ciekawych: www.cafehamlet.pl

Tekst: Iza
Zdjęcia: Madzik

10.04.2013

Cupcake Corner Bakery

Jest tak wiele miejsc w Krakowie, gdzie można wypić kawę, herbatę czy zjeść ciasteczko lub coś bardziej sycącego, że ciężko się nam zdecydować, co wybrać. Ja sama często z rozpędu idę pod sprawdzone adresy, nie zastanawiając się, co ciekawego kryje się za drzwiami miejsca w kórym jeszcze nie byłam. Czas to zmienić! Dziś zupełnie przypadkowo trafiłam do amerykańskiej cukiernio-kawiarni Cupcake Corner Bakery na ulicy Brackiej 4. Szczerze, to nie jestem wielką miłośniczką ciastek, czekoladek - przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie, bo przyrządzanie ich uwielbiam. Może dlatego też niechętnie spoglądałam w kierunku miejsca, gdzie wszyscy idą na "ciacho". A przecież takie miejsce to nie tylko punkt jedzenia łakoci, ale także pyszna kawa.


Od progu wita nas jasna i przestronna sala, z pięknym barem przy którym dech w piersiach zapiera nam widok smakowitych cupcake'ków i muffinek. Nietypowe zwisające lampy na długich kablach wyróżniają się na tle białego wnętrza. Mój wzrok przykuły też kolorowe zdjęcia na ścianach. Na środku znajdziemy duży stół przy którym możemy usiąść i czekać na nieznajomych sąsiadów do kawy. To właśnie w tym miejscu siada najwięcej osób. Czytających, pijących kawę, zajadających się ciastkami, czy też tych którzy przyszli w interesach, czy na spokojnie sprawdzić meila. Zupełny misz masz. Z głośników sączy się spokojna, aczkolwiek nie usypiająca muzyka. 

 
Ludzie wciąż wchodzą i wychodzą. Jest tłumnie, ale nie przytłaczająco. Można spokojnie porozmawiać, poczytać czy nawet głośno się śmiać. Nikomu to nie przeszkadza. Mimo, że wchodząc do środka nie znałam nikogo, poczułam atmosferę zwyczajnej ludzkiej serdeczności, gdy każdy kto wychodzi mówi głośno "do widzenia". W niektórych miejscach brak takiej uprzejmości. Druga sala jest nieco węższa i bardziej kolorowa. W wielkich fotelach możemy spokojnie delektować się kawą. To idealnie miejsce do zatrzymania się i wyciszenia. Tu ogarnia nas chillout. 


Ceny kawy zatrzymują się na 13 złotych za największą, choć już ta średnia jest podana w dość dużej filiżance i zachęcającym wzorkiem na mleku. Jak dla mnie już w zupełności wystarczającej. Jeśli zdecydujemy się na kawę z ciachem, możemy wziąć zestaw, który wychodzi jak wszędzie taniej, chociażby ogromny Muffin + Latte za 18 złotych. Każdy znajdzie coś dla siebie, a menu na kredowej tablicy - jest proste i przejrzyste a nie zagadkowe. Dodatkowo na tablicy zawsze mamy informację kiedy kawa była wypalana, co gwarantuje nam, że jest naprawdę świeża. Zdecydowanie symaptyczny punkt na mapie Krakowa. Dobra kawa, zapach ciasta i spokojna atmosfera pozwolą nam na moment odpocząć, mimowolnie się uśmiechnąć i poczuć się trochę jak w domu. Gwarantuję Wam, że jeszcze nie raz będziecie chcieli tam wrócić.

Więcej naszych zdjęć z tej kawiarni? Klikajcie na Pinterest :)

Cupcake Corner Bakery
ul. Bracka 4, Kraków
dla ciekawych: www.cupcakecorner.pl

Tekst i zdjęcia: Madzik

6.04.2013

Kopi Luwak z Bali


O tej jednej z tysiąca wysp Indonezji słyszał chyba każdy. Bali jest tajemnicza i stosunkowo nieduża, ale bardzo specyficzna. Czas nie ma tu znaczenia, a my uczymy się dostrzegać piękno w każdym najmniejszym szczególe. Jak choćby właśnie w specyficznej i jednej z najdroższych kaw na świecie.
Jest nią Kopi Luwak uprawiana obok ryżu, wanilii czy herbaty na wulkanicznych ziemiach. Podczas mojego pobytu nie mogłam nie odwiedzić balijskiej plantacji kawy. Za około 20 gram tego przysmaku zapłacimy na wyspie 300 tys rupii (około 90zł), więc to zdecydowanie luksus dla wybrańców.


Ziarna tej kawy rosną także na innych indonezyjskich wyspach: Sumatrze czy Jawie. Sposób w jaki jest ona zbierana należy do wyjątkowych. Tu bardzo ważny jest właśnie udział małego, uroczego zwierzątka łaskuna muzang nazywanego przez mieszkańców luwakiem. Na własne oczy widziałam tego sympatycznego zwierzaka, który przyczynia się do jej prawdziwego i niepowtarzalnego aromatu. To on wyszukuje te najbardziej dojrzałe czerwone owoce, by podczas trawienia enzymy w jego żołądku usunęły z nich osnówkę. Resztę pominę :) – ale tak właśnie powstaje ten przysmak, którym zachwycają się prawdziwi koneserzy kawy na całym świecie! Później ziarna przechodzą standardowy proces suszenia, delikatnego palenia do ostatecznego zmielenia. Rocznie zbiera się zaledwie 500kg ziaren, co czyni ją również niepowtarzalną.


Jak smakuje ta kawa? Można powiedzieć, że zamknięty jest w niej cały egzotyczny urok jaki odkryłam będąc na Bali. Jest niezwykle gęsta, aksamitna o smaku lekko kwaskowej czekolady połączonej z karmelem. Gdy pije się ją na tarasie widokowym mając z jednej strony plantację kawy z a drugiej pola ryżowe a w oddali gigantyczny wulkan – uwierzcie mi: jej smak zapamiętuje się na długo. 


Autor tekstu i zdjęć: Iza

1.04.2013

Wpadniecie na kawę?

Pomysł pojawił się nagle i niespodziewanie nad filiżanką ulubionej kawy. Z trzecim łykiem powstało pytanie: dlaczego nie połączyć pasji do pisania z miłością do kawy? Dołożyłyśmy do tego odrobinę klimatycznego miejsca, ukrytego pośród historycznych owianych tajemnicą ulic Krakowa i bezcenny czas spędzony z wyjątkowymi osobami.

Chcemy pokazać Wam gdzie warto na chwilę zatrzymać czas, zastanowić się nad swoimi marzeniami czy po prostu zachwycić się smakiem kawy lub herbaty i unoszącego się aromatycznego zapachu. Postaramy się zachęcić Was do odwiedzenia nie jednej kawiarni, abyście na własne oczy przekonali się, że istnieją takie niezwykłe miejsca z duszą.

Będziemy dzielić się z Wami także ciekawymi newsami dotyczącymi oczywiście kawy i herbaty w formie artykułów zebranych z różnych zakątków świata. Kto wie – może kiedyś nazwą nas Coffeepedią lub Coffeebookiem?

Mamy nadzieję, że przyłączycie się do wspólnej „podróży”. Jesteśmy otwarte na wszelakie sugestie, nie tylko pozytywne. Krytyka jest równie mile widziana, bowiem lubimy wyzwania, które dodatkowo nas zmotywują.  Zapraszamy!